Victorians. Aristocrats’ Symphony.

W zalewie tandety, plastikowych pseudo gwiazdek i gwiazdorów, warto jest zwrócić uwagę na tę płytę. Już sama okładka przykuwa uwagę i tak być powinno. W końcu jesteśmy wzrokowcami. To dzięki aspektowi wizualnemu sięgniemy po płytę. I obiecuję, że nie da rady się tutaj rozczarować.

2.jpg

A co to za muzyka? To taki troszkę mroczny, symfoniczny metal z dobrym wokalem, w zasadzie uciekający wszelkim granicom czy kategoriom. Aż trudno uwierzyć, że to nie zespół gdzieś z mrocznej Skandynawii czy może jakiegoś egzotycznego kraju lub subkultury.  To nasz rodzimy produkt – porywający klimatem, wywołujący uczucia niepokoju. Nie da się tej płyty wyłączyć przed przesłuchaniem całości. Nie mam pojęcia, czy całość przypadnie do gustu tzw. klientowi masowemu, ale na pewno jest tutaj materiał na potencjalne hity (in the End), na imprezę czy na prawdziwie zły dzień. Szkoda tylko, że zabrakło chociaż jednego akcentu polskiego i wszystko jest po angielsku. Ale album nie ma słabych stron. Jest mocny, charyzmatyczny, emocjonalny. Może tylko warto by popracować nad angielskim akcentem. Ale teraz to już się czepiam. Kolejną płytę biorę w ciemno.

O.K.

 
Polityka Prywatności