Lee Ryan latem opuścił szeregi zespołu Blue. Chciał osiągnąć coś ponad status członka średniego boysbandu. Poszedł śladami swoich wielkich kolegów. Tak jak George Michael odszedł z Wham!, Robbie Williams z Take That, tak Lee musiał odciąć się od kolegów. Był to kolejny, oczywisty krok dla utalentowanego młodzieńca, który zamarzył o własnej karierze.
Grając w Blue postrzegany był jak chłopak z okładek kolorowych pism, lub jak sam to ujął "ten lekkoduch, który zawsze potrafi się wpakować w kłopoty". Konieczność trzymania boysbandu w ryzach ograniczała inteligencję i talent Ryana. Menedżment pilnował, aby gwiazda Lee nie mogła w pełni rozbłysnąć. Dzięki jego nowej solowej płycie stanie się to możliwe. Muzyka, którą przygotował pozwoli słuchaczom poznać nie tylko jego niezwykły talent, lecz także jego samego. Fani Blue na pewno nie będą rozczarowani, otrzymają, bowiem solidną dawkę dojrzałej muzyki pop wyniesionej na nowy, wyższy poziom intymności. Co więcej artysta pokaże fanom,
jak niebywałe są jego możliwości wokalne.
Jeden z promujących album singli "Army Of Lovers" znakomicie oddaje ducha całego krążka. Słychać w nim wpływy amerykańskiego R’n'B oraz klasycznego soulu spod znaku Marvina Gaye'a, Maxwella i Luthera Vandrossa, które zgrabnie wymieszane z akustycznymi dźwiękami tworzą potężne, wyjątkowe brzmienie i melodie, które z miejsca wpadają w ucho. Umiejętnie wykorzystane popowe sztuczki pozwoliły na stworzenie świetnego dzieła - szykownego, stylowego, ale jednocześnie bardzo szczerego, płynącego prosto z serca.
Pisanie utworów jest jednym z kluczowych elementów twórczości Lee, w końcu był on odpowiedzialny za kilka największych hitów Blue, w tym za przebój "Breathe Easy". Co może niektórych zdziwić, niejednokrotnie zdarzało mu się wrócić z nocnego imprezowania, o którym następnego ranka donosiły gazety, zasiąść w zaciszu własnego mieszkania i tworzyć. - Praktycznie pracuje cały czas, piszę w domu i nagrywam w studiu - mówi Ryan.
Lee stara się jednak niesutannie szkolić swe kompozytorskie, i nie tylko umiejętności, w czym pomagają mu rozmaici, utalentowani współpracownicy. - Pracowałem z mnóstwem zdolnych artystów, począwszy od człowieka imieniem Neo, który jest producenta Mario, po młodych brytyjskich twórców piosenek, jak Nigel Hoyle, który stoi za sukcesem "Army Of Lovers - tłumaczy muzyk.
Do singlowego utworu powstał teledysk. Zdjęcia kręcone były w Soller na Majaorce, a efekt jest zdumiewający. Za reżyserie odpowiadają Max i Danya. Panowie mieli już okazję współpracować z Ryanem przy okazji klipu do "Sorry Seems To Be The Hardest Word", które grupa Blue nagrała z Eltonem Johnem. john pozostał mentorem Ryana także podczas solowej kariery.
Dowiedziawszy się o solowych planach piosenkarza, przedstawiciele domu mody Dolce&Gabana podpisali z nim kontrakt i w ten sposób Lee stał się ambasadorem nowego pokolenia dla marki D&G.
Artysta od dziecka ciężko pracował na swój sukces. Matka wychowała go w biednej londyńskiej dzielnicy. - Nie mieliśmy nic - wspomina Lee. - Ponieważ jednak byłem dyslektykiem oraz bardzo energicznym, wręcz nadpobudliwym dzieckiem, mama postanowiła wysłać mnie do szkoły teatralnej. Uważała, że dzięki temu nauczę się pilności i koncentracji i szczerze mówiąc bardzo mi te lekcje pomogły. Zaharowywała się, abym mógł się w ten sposób realizować.
Ryan połknął aktorskiego bakcyla uczęszczając na kursy i zajęcia do rozmaitych szkół teatralnych jak Italia Conti, the Bright Lights Academy czy Sylvia Young. Jednocześnie trenował głos. - Brałem lekcje śpiewu u wielu rozmaitych nauczycieli. Zanim skończyłem 16 lat miałem ich 10 - mówi młody artysta. - Pozwoliło mi to opanować różne techniki, co byłoby niemożliwe w przypadku jednego nauczyciela. Tymczasem ja wybierałem, co najlepsze i najciekawsze od każdego, i sam opracowywałem swój warsztat.
W szkole teatralnej nigdy nie był potulnym uczniem i miał w zwyczaju łamać wszelakie zasady. Jego życie zmieniło się diametralnie, kiedy zobaczył "Przetrwać w Nowym Jorku ", film o młodym uzależnionym od narkotyków nowojorczyku. Obraz ten sprawił, że Lee zaczął pisać scenariusz. - Chciałem uchwycić zmiany, których stajemy się udziałem dorastając. O dzieciakach, które wkraczają w świat dorosłych, które napotykają na swej drodze narkotyki - mówi Ryan zdradzając plany. - Będę kręcił "Changes" (Zmiany) pod koniec roku. Chcę zaangażować młodzież z poprawczaków i domów opieki. Nie chodzi mi bynajmniej o jakąś akcję dobroczynną, zleży mi po prostu na tym, aby aktorami były osoby znające z autopsji problem narkomanii .
Dzieciństwo i młodość w londyńskich slumsach paradoksalnie uchroniły Lee przed zepsuciem przez branżę. Wielu, w tym Elton John, obawiało się, że Lee ulegnie rozmaitym pokusom, w tym narkotykom, i zacznie staczać się jak Pete Doherty z Babyshambles. Ryan miał dla nich wszystkich jedną odpowiedź - "ja już to wszystko widziałem".
Obecnie w Polsce święci triumfy jego singiel „Turn Your Car Around”, który zagościł w największych stacjach raidiowych w Polsce.
Wbrew temu, co podają brukowce, Lee jest prawdziwą, szczerą, pozbawioną cynizmu gwiazdą.
Pod konie clutego Artysta odwiedzi Warszawę oraz Kraków, gdzie promować będzie swój debiutancki krążek „Lee Ryan”.