Naprawdę nazywa się Briolette Kah Bic Runga. Urodziła się w 1976 roku. Jej ojciec, Joseph Runga - z pochodzenia Maorys - podczas wojny w Wietnami poznał w Malezji chińską śpiewaczkę kabaretową - Sophie. Bic jest ich trzecią córką. Dziewczyna wychowywała się na przedmieściach Hornby w Nowej Zelandii. Jej rodzice słuchali The Carpeners, Shirley Bassey, Dusty Springfield, The Mamas & The Papas i The Beatles.
Kiedy miała 4 lata, usłyszała jak jej mam gra na fortepianie "Diamonds Are Forver" Shirley Bassey, ta chwila zapadła jej w pamięci na zawsze. - Nie mogłam pojąć, co w tej muzyce sprawiało, że czułam się tak wspaniale. Nigdy nie brała żadnych muzycznych lekcji, ale mając 11 lat zaczęła grać na perkusji. Później zajęła się grą na gitarze i klawiszach. Następnie zaczęła komponować, tym samym rywalizując ze strasza siostrą, Boh, która dołączyła do szkolnego zespołu.
Kiedy musiała wybierać między szkołą muzyczną a artystyczną, pojechała do Auckland, znalazła w książce telefonicznej adres do wytwóni Sony i wysła do firmy taśmę demo. Uwagę szefów przykuła piosenka "Drive". Wkrótce dziewczyna stała się jedną z najpopularniejszych artystek w Nowej Zelandii.
W 1995 roku, debiutancki singel "Drive" zdobył serca nowozelandzkiej publiczności. Kawałek znalazł się w Top 10 listy przebojów a także wywalczył prestiżową nagrodę Silver Scorll dla najlepszej autorki 1996 roku. Drugi singel "Sway" utorował drogę do pierwszej długogrającej płyty.
Materiał nagrywano przez 3 tygodnie w maju 1997 roku w Revolver Studios w Auckland. Bic zajęła się nie tylko śpiewem, ale także grą na gitarze, melortronie, ksylofonie i perkusji. Po długich negocjacjach dotyczących wyboru producenta, 20-latka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i sama zajęła się dopracowaniem brzmienia krążka. Za ostateczne miksy, których dokonano w Los Angeles również odpowiadała Bic wraz z Mattem Wallece'em znanym ze współpracy z Faith No More czy Johnem Hiattem.
Longplay z miejsca trafił na 1. miejsce zestawienia i pozoststał w Top 10 przez kolejnych 20 tygodni. W efekcie płyta pięciokrotnie pokryła się platyną a tym samym Bic stała się najlepiej sprzedającą się lokalną artystką. uznanie zdobyła jednak nie tylko wśród publiczności, zachwyceni byli także krytycy uznając album za "arcydzieło naturalności" i "fantastyczną kolekcję ballad przepełnionych ciepłem i szczerością, skąpanych w natchnionym głosie Rungi". Ukoronowaniem był rok 1998, kiedy gwiazda zdobyła 6 statuetek Tuis podczas Muzycznych Nagród Nowej Zelandii. W udziale przypadło jej wyróznienie za Album roku, Singel Roku a także dla Najlepszej Wokalistki i Najlepszej Autorki.
Bic nie spoczęła jednak na laurach i kolejne lata spędziła koncertując oraz odbywając podróże promocyjne m.in. po Stanach Zjednoczonych, gdzie wystąpiła podczas imprezy Lilith Fair u boku Bonnie Raitt i Emmylou Harris. Po powrocie do Nowej Zelandii dołączyła do Tima Fina i Dave'a Dobbyna podczas trasy Together In Concert.
Przez cały ten czas, Bic zbierała doświadczenia i szukała inspiracji, które mogłaby wykorzystać na drugiej płycie. Niestety, jej nagranie wcale nie było proste. Przez 3 lata, artystka pracowała z 12 inżynierami dźwięku w 5 różnych miastach (Los Angeles, Nowy Jork, Christchurch, Wellington i Auckland). - To była dla mnie poważna szkoła - wspomina sesję Bic. - Wiele się wówczas nauczyłam.
Dziewczyna ponownie zajęła się produkcją, grą na fortepianie, perkusji i pianinie.
Longplay "Beautiful Collision" ukazał się w 2002 roku. Płyta 11 razy pokryła się platyną w Nowej Zelandii. Album otrzymał entuzjastyczne recenzje w pismach "Uncut" i "Mojo", podczas gdy singel "Get Some Sleep" dotarł do Top 10 notowania w Japonii i Irlandii. W Wielkiej Brytani, utwór znalazł się w Top 40 UK Charts. Kawałek wywalczył dla Bic trzy nagrody Tuis, w tym za Najlepszą produkcję.
Tłumacząc sukces, Runga mówi: "Cała sztuczka w pisaniu muzyki polega na tym, aby dać ludziom, trochę tego, co chcą usłyszeć i coś, czego się zupełnie nie spodziewają".
Lata 2003-2004 spędziła mieszkając w Paryżu i Londynie, powracając w rodzinne strony w wakacje 2005 roku. Pod koniec lata, zmarł ojciec wokalistki, Joe. Bic zdołała jednak dokończyć światowe tournée supportując The Finn Brothers. Neil Finn od dawna był wielkim fanem artystki, z chęcią zaśpiewał więc na "Beautiful Collision". Muzyk zgodził się także wystąpić w roli gitarzysty i pianisty u boku innych utalentowanych współpracowników Rungi.
Jako producentka, w sierpniu 2005 roku, Bic zebrała gości w Monte Cecilia House w Auckland. Ten wybudowany w 1879 roku budynek, z piekną architekturą, parkietami, rozetami, marmurowymi kominkami, wieżą z widokiem na park okazał się idealnym miejscem na sesję nagraniową.
Pierwsze fragmenty nagranego na płytę materiału miały na celu uchwycenie ulotnej magii towarzyszącej spontanicznym jam sessions. Bic starała się nawiązać do tradycji jazzowych sesji nagraniowych z lat 50-tych i generalnie – sposobu nagrywania większości popowych klasyków przed latami 70-tymi, kiedy to partie poszczególnych instrumentów ‘składano’ razem dopiero w końcowych etapach produkcji utworu.
Pomiędzy głosem a instrumentami grającymi w jednym miejscu i czasie wytwarza się pewna intymność, którą zniszczyłaby sterylność nowoczesnego procesu nagrywania. To wtedy dopiero kształtował się charakter i pisały teksty poszczególnych kompozycji. Na ostatnim etapie produkcji do utworów dodano partie oktetu smyczkowego i dodatkowe ozdobniki. Później całą płytę w Londynie zmiksował Simon Gogerly (znany z pracy z Nellie Hooperem przy tak zróżnicowanych artystach jak U2, Cat Stevens czy the Rolling Stones).
W rezultacie powstał album łączący niesamowitą zdolność Bic do pisania pięknych kompozycji z uniwersalnym językiem romantycznej miłości. Trafiły na nią zarówno podszyte melancholią utwory ‘Say After Me’ oraz ‘Captured’, jak i podnoszące na duchu ‘Winning Arrow’ czy ‘If I Had You’.
Unikalność Bic Rungi polega w znacznym stopniu na tym, że mimo młodego wieku udało jej się nagrać już trzy płyty, które niczym nie ustępują dokonaniom uznanych, dojrzałych artystów. Niosą one w sobie przekaz aktualny nie tylko w danej chwili, ale w długiej, bliżej nieokreślonej przyszłości. Ponadto trafnie wybiera nowe style artystycznej wypowiedzi, za każdym razem zjednując sobie coraz to nowych fanów. Nie stoi w miejscu, bazując na bezpiecznych, sprawdzonych wzorcach. Cały czas rusza naprzód.
Bic Runga twierdzi, że powstawanie jej nowej płyty było dla niej iście magicznym przeżyciem. I nie ma w tym ani odrobiny przesady – cała magia zgromadziła się w dwunastu piosenkach na płycie i słychać to za każdym jej odtworzeniem. Wystarczy tylko nacisnąć play...